Trzecia faza

15 luty 2020

Jakoś tak w połowie lutego uznałem że trochę lipa tak przy świecach. Czy nawet latarce. Na budowę – poza weekendami – docieram po 18, ciemno jak tu i ówdzie już wtedy jest, czas żeby sobie prądem poświecić. Umowa ze Sprzedającymi zakładała że kwestie organizacji przyłączenia budynku do sieci energetycznej załatwiają jeszcze oni (parę miesięcy oszczędności bez czekania na finalizację zakupu), niemniej jednak prundu nie było nadal (długo trwało zanim się ostatecznie pojawił). W efekcie trzeba było sobie radzić inaczej.

W ramach gry wstępnej przez kilka dni (nocy) po powrocie z budowy czytałem o agregatach prądotwórczych. Wybieranie trwało kolejne parę dni, szukanie opinii i pytanie na wszelkiego rodzaju forach o najwłaściwszy model okazało się zajmujące i zaskakująco czasochłonne. Finalnie, uzbrojony w wiedzę i przekonanie że wiem czego szukam wybrałem się do Castoramy, gdzie sprzedawca taktownie i z klasą – aczkolwiek dobitnie – za pomocą dwóch pytań pokazał mi że nie dorosłem do miana świadomego klienta. Podczas dogrywki kilka dni później nabyłem ostatecznie ochachisuper agregat, jedyne 30 kilo silnika spalinowego marki china dozbrojonego kupą miedzi, pomalowanego na piękny czerwony kolor którego klasę podkreślała nalepa znanej marki. Zawiozłem z dumą wielkie pudło na budowę, przywitałem się z przechodzącym sąsiadem, ten zaciekawiony spojrzał na zziajanego Serwańskiego taszczącego nowy nabytek i w śmiech, ’..paaanie, no trzeba było od razu..’.

Agregat nie użyty ni razu wrócił do Castoramy, a jego miejsce zajął kabel ziemny 3×2,5 biegnący od altanki sąsiada, przez dwa krzaczki koło stawu do płota, potem przez murek i w dziurkę w ziemi (na naszej działce zakopałem ~15 cm pod ziemię – nieogrodzona, a nuż ktoś by się potknął i na złom sprzedał), potem przez rurę do przyszłego kominka aż do dużego pokoju, i tak przez kilka miesięcy pasożytowałem jedną fazą na sąsiedzie.

Z jedną fazą było super. Koreczki sąsiadowi wyeauem ino raz. Drobny zgrzyt towarzyski pojawił się chwilę po wprowadzeniu się nowych sąsiadów do drugiej połowy bliźniaka – nowy sąsiad przyszedł, zobaczył że mam prund, pozazdrościł, mówi ’..to ja tu kabelek, a ty mnie podłącz tutaj i też będę miał..’, i tu się zaczyna skomplikowane. Mówię że ja to pewnie i bez problemu i od razu, ale że nie moje to uzgodnię najpierw z dawcą czy można, i jeżeli dawca się zgodzi to od razu.. Dawca (sąsiad), jak wspomniałem że poza jego sąsiadem (mną) chce od niego czerpać także kolejny nowy sąsiad machnął ręką – także drugiego nowego sąsiada my podłączyli do mnie. A skomplikowane się okazało kilka dni później. U sąsiada – dawcy tak naprawdę mieszkają 3 pokolenia; o podaniu prundu dalej rozmawiałem z seniorem, i tenże senior kilka dni później przydreptał zmieszany że kłopot jest bo syn się zdrażnił że podałem prąd dalej do kolejnego sąsiada. Ja oczy wielkie że jak, że rozmawialiśmy przecież że no nie wiem, i tak my ustalili że pójdziemy do średniego sąsiada sprawę wyjaśnić. Żeby nie było że sam i że tylko ja zbiorę opeer potruchtałem do drugiego nowego sąsiada (tego od drugiej połowy bliźniaka), mówię jaka jest sprawa i chodź, przy okazji się przywitasz. Poszlimy stadnie do średniego sąsiada się pokajać że nieporozumienie i.. spodziewałem się awantury, a tu tymczasem miło, gładko i sympatycznie. Dłonie wszyscy sobie uścisnęli i tak to formalnie zaczęlimy ze sobą somsiadować 🙂 .

To jest moment kiedy wszyscy moi 2,5 czytelnika myśleli że dotarli do końca rozdziału. Otóż nie. Żebym nie zapomniał a kiedyś mógł wspominać, dodam że przygody zaczęły się przez tynkarzy, bo ci uznali że jedna faza to dla miękkich faj, oni mają mieć 3faz. I tak w skrócie – Serwański do sąsiada, sąsiad kiwa głową, Serwański do hurtowni po kabel ziemny 5×2,5, po erbetkę i po elektryka (to były jazdy żeby elektryka znaleźć takiego co raczy ruszyć tyłek..) i.. znów z kabelkiem. Tym razem z garażu, przez altankę, dwa krzaczki koło stawu i murek, potem w dziurkę w ziemi i.. aż do rury do przyszłego kominka i do dużego pokoju. Jak już elektrownia w dużym pokoju zaczęła działać, zaczęły się też kłopoty 🙂 .

Sąsiad – dawca ma instalację dosyć starą, jeszcze na aluminium i bezpiecznikach topikowych. Dla mniej oblatanych – to coś jak telefon z tarczą w świecie smartfonów. Dodatkowo bezpieczniki główne (tez topikowe) ktoś schował za pancernymi drzwiami szafki rozdzielczej schowanej w elewacji dwa metry nad ziemią, zabezpieczonymi z kolei plombą energetyki. Różnica względem rozwiązań bardziej współczesnych – poza technologią – to to, ze obecnie bezpiecznik główny jest dostępny dla klienta (nie zabezpieczony plombą), u sąsiada niestety tak nie jest.

Potem to się, panie, działo że hej. Sąsiad biorca podłaczył jakąś nietypową maszynę – zagrzmiało, budynek zadygotał, i chwilę później wpada sąsiad – dawca że mu światło nie działa. Idę do niego zobaczyć i się pokajać i widzę że prund u niego jest – brama mu się właśnie otwiera. Śledztwo wykazało że *ebua jedna z trzech faz. Telefon do elektryka od erbetki, przyjeżdza, zrywa plombę, zagląda do rozdzielni dawcy i w rechot. Wymienił bezpieczniki i mówi, 'łoooeeeoooo, to panowie sobie kupią takich bezpieczników na zapas’. Pełen złych myśli nabyłem dwa pudełka. Przydały się, przydały.

Później byli rzeczeni tynkarze, wtargali na parter machinę wielkości garkuchni wojskowej i znów: machina pierdła, rykła i przytruchtał sąsiad że mu brama nie działa. Bohatersko wtargnąłem na posesję obok, stękając odsunąłem na bok kutą z żelaza ławeczkę spod szafki rozdzielczej schowanej w elewacji, mężnie się wspiąłem na drabinę i dzielnie zerwawszy plombę wymieniłem bezpieczniki u sąsiada; na szczęście cudo tynkarzy kolejnych bezpieczników już nie żarło. Później kolejna machina u sąsiada biorcy i blackout u sąsiada dawcy. Bohatersko wtargnąłem na posesję obok, stękając odsunąłem na bok kutą z żelaza ławeczkę… wymieniłem bezpieczniki. Przestałem już dzwonić do elektryka coby przyjeżdżał plomby nowe zakładał. Później byli posadzkarze z machiną do szlifowania po wylewkach i u sąsiad znów ciemność widzi.. Bohatersko.. wymieniłem bezpieczniki. Tym razem 3 razy w ciągu godziny, bo posadzkarze twardzi byli, się nie poddawali, a ich machina była chyba nie bardzo i zwarcie jakieś produkowała. Po kolejnej wymianie bezpieczników, mając w rękach puste pudełko, i perspektywę kolejnego odsuwania tej *ebanej kutej z żelaza ławeczki poprosiłem o zaniechanie dalszych prób szlifowania.

W sumie w czasie kariery trójfazy od sąsiada dawcy wymieniłem 12 bezpieczników w jego rozdzielni, przepraszałem ze 30 razy i poznałem sekret samodzielnego otwierania zabezpieczonej domofonem furtki sąsiada (tak był podkur*ony że już nie wychodził otwierać i sam się włamywałem na teren coby bezpieczniki teges). Tynkarze byli 4 tygodnie. Jak tylko zakończyli Serwański szybciutko zdemontował kabel ziemny 5×2,5 i obaj – i ja i sąsiad dawca – w ulgą wróciliśmy do współpracy na poziomie jednej fazy 🙂 . Sąsiada niniejszym pozdrawiam i dziękuję za ogrom zrozumienia i życzliwości 🙂 .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.